Byłem przemęczony więc wziąłem sobie urlop. Postanowiłem, że udam się na pieszą wycieczkę po Górach Bardzkich, gdzie dojadę pociągiem. Niestety , jak się później okazało – zadanie mnie przerosło. Nie podołałem największemu wyzwaniu – wstać o 5:00 i jechać na dworzec. Wstałem około jedenastej, ale za to byłem wyspany. Ponieważ nie miałem już rozsądnego połączenia do Kłodzka, postanowiłem pojechać w inne góry …Kocie Góry. Użycie słowa “góry” do wzniesień poniżej 300 m. n.p.m. zawsze wydawało mi się przesadzone. Mimo tego, jak pisał Norman Davies w Mikro-Kosomsie, nieistniejąca już kolejka wąskotorowa do Trzebnicy, była ulubioną trasą przedwojennych mieszkańców Wrocławia. Zawsze mnie ciekawiło dlaczego tak było- nie lepiej pojechać w Sudety, albo chociaż na Ślęże ? Podobno, wyjaśnieniem miało być wino i szparagi, które były tam zarówno produkowane jak i spożywane. Niestety mimo reaktywowania winnic w okolicach Trzebnicy, wino jest tam wciąż mało popularne. Ja jednak postanowiłem sobie pochodzić: pojechać koleją do Trzebnicy i przejść czerwonym szlakiem do Obornik Śląskich i wrócić również koleją.
Do Trzebnicy dojechałem pociągiem, a dokładniej szynobusem. Podstawowa różnica polega na tym, że szynobus posiada tylko jedną ubikacje -w tym wypadku zamkniętą z powodu awarii. Ale sam pojazd sprawiał miłe wrażenie.
W Trzebnicy na dworcu nie było drogowskazów ani żadnych informacji o szlakach pieszych. I gdzie ten czerwony szlak ? Na szczęście znam trochę Trzebnicę.
Najpierw udałem się do Bazyliki Świętej Jadwigi w Trzebnicy. Jest ona jedną z najpiękniejszych świątyń w Polsce, przez co przyciąga sporo turystów i pielgrzymów. Pod sanktuarium znajdziemy drogowskazy szlaków pątniczych i rowerowych. Nie znajdziemy jednak czerwonego szlaku pieszego. Prawdopodobnie powodem jest to, że na starych mapach szlak ten jest nazywany “Szlakiem Polskiej Armii” – widocznie tej armii nie było po drodze do kościoła 🙂
Na przeciwko sanktuarium, przy pl. Piłsudskiego 1 znajduje się Punkt Informacji Turystycznej. Jest to jedyny znany mi taki punkt na świecie, który jest czynny od poniedziałku do piątku 7:00-15:00. Ale za to dają tam prawdziwe mapy – składane arkusze a nie wydzierane kartki ! Tam też dowiedziałem się gdzie zaczyna się szlak czerwony, ale nie ma tam co iść, gdyż i tak tam nie przejdę z powodu budowy drogi ekspresowej S5. Poradzono mi abym poszedł przez Marcinów do Rzeptowic zwykłymi drogami, a dalej już znajdę czerwony szlak. Cały czas miałem iść drogami asfaltowymi, ale mało uczęszczanymi.
Po drodze mijałem pokryte owocami jabłonie w sadach. Zastanawiam się, czy urządzone z głowa restauracje podające cydr, nie mogły by zastąpić tych przedwojennych z winem.
W Marcinowie zobaczyłem drogowskaz muzeum wiejskie 300m. -postanowiłem że je zobaczę. Tak właśnie spędziłem najwięcej czasu z całej wycieczki zwiedzając Małe Muzeum Ludowe u Kowalskich w Marcinowie.
Izba pamięci
W Rrzepotowicach miał się pojawić czerwony szlak, ale nie było go w żadnym kierunku. Udałem się drogą przez Przecławice na przełęcz Trójniak i tutaj w połowie drogi znalazłem szlak czarny, który zaprowadził mnie na Długą Hale. Droga co prawda przypominała nawet miejscami drogi w górach, ale dla zmyłki Długa Hala okazała się być polem buraków. Za długą buraczaną halą, obok niebieskiego szlaku znajduje się szczyt wykorzystywany przez lotniarzy -Gnieździniec. Jest to częściowo ogołocone z wszelkich krzewów i drzew wzgórze.
Kilkaset metrów za Gnieżdzińcem zaczyna sie urokliwa wioska -Kuraszków. Znajduje się tam nawet schronisko młodzieżowe. Dalej postanowiłem, że udam się niebieskim szlakiem do Obornik Śląskich. Na końcu Kuraszkowa obok szlaku znajduje się stary dąb z pod którego Napoleon miał dowodzić bitwą, przez co jest nazwany dębem Napoleońskim. Wydostanie się z Kuraszkowa nie było łatwe, gdyż na końcu wioski szlak nie był najlepiej oznaczony, ale jakoś mi się to udało. Do Obornik Śląskich szlak niebieski biegnie obok wzgórza zwanego grzybkiem, przez górę Holteia. Wzgórza te w zimie stają się idealnym jak na okolice Wrocławia miejscem do zjeżdżania na sankach. Wieczorem już po zmroku udałem się na dworzec w Obornikach i tu ku mojemu zaskoczeniu pojawiły się drogowskazy z czerwonym szlakiem włącznie.