Obrazki

Mnisi, forty, wojny śląskie i zbita… Ponzela

Wraz z wynalezieniem nowoczesnych środków transportu jak kolej, samochody, samoloty, ludzie podróżują znacznie częściej dla przyjemności, ale i wcześniej dostrzegali korzyści wynikające ze zmiany otoczenia. Duchowość rozumiana jako odpowiedzi na pytania: skąd pochodzimy, po co żyjemy, co to jest duch a co ciało etc., była jednym z takich powodów. Wędrowali mnisi, pielgrzymi, pustelnicy – wszyscy których duchowość skłaniała do samotności w innych okolicznościach przyrody lub kultury, albo po to aby dzielić się swoją duchowością z innymi. Jednym z materialnych przejawów tego typu działalności od średniowiecza były klasztory katolickie. Klasztory uznające regułę św. Benedykta – módl się i pracuj zmieniały często sytuację ekonomiczną okolicznej ludności. Prowadzili oni gospody, zajazdy, produkowali wino i piwo etc. Klasztory rycerskie pilnowały bezpieczeństwa pielgrzymów udających się do Jerozolimy lub Santiago De Compostela. Ponadto siostry i bracia zakonni od samego początku utrzymywali szpitale i szkoły.

Zastanawiając się czy jeszcze coś z opisanego powyżej świata zostało, warto udać się do Sercanów Białych w Polanicy Zdroju. Mnisi nie tylko oferują noclegi, ale posiadają muzeum z różnymi przywiezionymi z dalekich krajów rzeczami. Przy kościele jest sklep, w którym można kupić różne ekologiczne produkty jak: nektary, soki syropy z różnych leśnych drzew i owoców. Trzeba jednak pamiętać, że prawie nigdzie klasztorom nie było dane pracować niezmiennie przez wieki w nienaruszonej postaci.

Klasztor Sercanów Białych w Polanicy Zdroju - wyjście szlaków

W zasadzie zwiedzając jakiekolwiek miejsce na Dolnym Śląsku, widać ślady przemilczanych przez polskie podręczniki do historii trzech wojen śląskich. A szkoda, bo jest to klucz do zrozumienia Śląska przez zwiedzających go turystów, do czego powrócę w dalszej części artykułu. Ziemia Kłodzka została zajęta wojska pruskie prowadzone przez Fryderyka II Wielkiego już w 1740 w wyniku pierwszej z tych wojen. Zastąpienie władzy katolickich Habsburgów, przez protestanckie Prusy odbiły się nie tylko na religii, ale na gospodarce, architekturze a nawet na produktach spożywczych. Miało to oczywiście wpływ na życie zakonów na śląsku, ponieważ państwo sekularyzowało majątki kościelne rozdając je zasłużonym wobec nowej władzy. Dopiero w zjednoczonych Niemczech, zelżały szykany jakim poddawano kościelne majątki, a po I wojnie światowej ustał tzw. “kulturkampf” i można było zakładać nowe klasztory. Wtedy właśnie – dokładnie 12 maja 1927 Sercanie nabyli zajazd “u sołtysa Sokołówki” który służy im do dzisiaj.

Z klasztoru można wybrać się na pieszą wycieczkę na Forty Fryderyka Wilhelma II (bratanek i następca Fryderyka Wielkiego II) do którego prowadzi specjalnie znaczony szlak z klasztoru. Zostały one wybudowane zaraz po wojnach śląskich, gdyż po drugiej stronie gór dalej była Austria, która mogłaby upomnieć się o swoje.

Z miejscem tym wiąże się zabawna historia. Gdyby ktoś nie wiedział co to były wspomniane wojny śląskie i kto to był Fryderyk II Wilhelm to mógłby odnieś wrażenie, że forty są o 100 lat młodsze, gdyż na jednym z kamieni wyryto rok 1887, ale nic bardziej mylnego. Jest to data śmiałego skoku Augusta Ponzela. Tenże stary wiarus i weteran wojny francusko-pruskiej, nie do końca trzeźwo myśląc, założył się ze swym kolegą Karolem, że otoczony przez wroga skoczy w kilkunastometrową przepaść. Ponzel przeżył, spadł bowiem na gałęzie wysokiego świerka, po których osunął się na dół. Potem pokaleczony i podrapany, w poszarpanym niedzielnym garniturze poszedł jeszcze do gospody, aby skonsumować wygraną: butelkę wódki Urian i pęto kiełbasy. Jak opowiadał gościom, którzy na początku lat dwudziestych XX w. składali mu życzenia z okazji 80. urodzin – następny tydzień leżał w łóżku, gdyż „okropnie go bolała d…”

Wypoczywanie na mokro

Zaczęły się pierwsze upały. Ja miałem to szczęście, że zaplanowałem na poprzednią sobotę spływ kajakowy w Dolinie Baryczy. Co prawda, z planami różnie bywa i zamiast płynąć Młynówką z Sułowa do Rudy Sułowskiej popłynęliśmy z Milicza do Sułowa rzeką Baryczą to zabawa była przednia, a przede wszystkim mokra. Sama rzeka była w miarę czysta na tym odcinku, od pewnego miejsca w którym dopłynęły jakieś ścieki już trochę mniej, ale mimo wszystko można było obserwować żremia bobrów i ryby. Barycz na tym odcinku przepływa meandrami pomiędzy stromymi skarpami lub też porośniętymi szuwarami trochę łagodniejszymi brzegami. Sporą trudność stanowią przerzucone przez nurt rzeki drzewa oraz powbijane w dno rzeki jakieś pale. Ale to i tak podobno lepiej niż gdybyśmy mieli płynąć Młynówką. Takie przedsięwzięcie najlepiej jest zaplanować dużo wcześniej -co najmniej na tydzień przed. Cena zależy od odcinka rzeki,  tego czy się płynie samemu czy z grupą, oraz od firmy która dostarczy kajaki. Polecam firmy z bezpośredniej okolicy, ponieważ te z dalsza np. z Wrocławia cenią się o dwukrotnie więcej. Również podwójnie wzrasta cena gdy chce się płynąć indywidualnie jednym kajakiem. My zapłaciliśmy 60 PLN za cały kajak  w grupie 8-kajaków.